poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Co z ta moja kobiecoscia???

Uslyszalam ostatnio, ze za malo we mnie kobiecosci... Serio mysle?? I tak dumam?? Co z ta moja kobiecoscia??? Moze chodzi o styl ubierania?? Wiem, blizej mi wizerunkowo do Lary Croft anizeli Maleny, ale wewnetrznie  jestem niczym Marilyn Monroe - z natapirowanym blond wlosem, czerwona szminka na nadetych ustach i falujacym, niczym nie skrepowanym biustem. Jednak czy od razu musze ten biust eksponowac, zeby byc sexy i kobieca?? Powaznie, trzeba swiecic prawie nagim tylkiem, zeby ktos uznal kobiete za seksowna??

                                        

Wedlug mnie kobiecosc nie ma nic wspolnego z wygladem czy stylem ubierania, a z osobowoscia i sposobem bycia. Seksapil to stan umyslu, usmiech i podejscie do zycia. Mozna byc arcyseksowna z potarganymi wlosami i rumiencem na twarzy zamiast makijazu, potwierdzi to kazdy facet...




Kobiecosc to przede wszystkim samoakceptacja, pelna integracja miedzy tym co wewnatrz i na wierzchu. Kobieta kobieca jest pewna wlasnej sily, wartosci i charyzmy,  ktorej nie musi podkreslac kusym strojem. Jej tajna bronia jest silny charakter i inteligencja, a takze umiejetne laczenie zdzirowatej Marilyn z silna i niezalezna Lara. 




Do pewnych rzeczy oczywiscie dochodzi sie z wiekiem. Mnie tez sporo czasu zajelo okielznanie, oswojenie, a z czasem i polubienie wewnetrznego "JA"... Poznalam swoje mocne i slabe strony, wiem na co moge sobie pozwolic, a na co nigdy w zyciu sie nie zdecyduje. Wiem, czego od zycia i od siebie oczekuje, a takze czego oczekuje od innych. Nie czuje wewnetrznej presji, ze cokolwiek musze... i kocham ten stan...
Mam 33 lata i dzis lubie siebie. Wreszcie zaakceptowalam wlasne slabosci, bo czynia mnie wyjatkowa i niepowtarzalna. 
Wam tez to  polecam...








My kobiety mamy tez spory problem pomiedzy tym, jakie powinnysmy, a jakie chcialybysmy byc. Od najmlodszych lat narzuca sie nam pewne schematy... Dziewczynki wychowywane sa na idealne zony, matki, panie domu. Mamy byc troskliwe, wrazliwe, opiekuncze, zajmowac sie domem, dziecmi, mezem, ochoczo i z usmiechem na ustach wykonywac wszystkie obowiazki i niejednokrotnie robic tez kariere zawodowa. Dzisiejszy swiat dodatkowo kaze nam sie scigac z mezczyznami... Kolezanki kobiety  tez wbijaja sobie nawzajem szpile w wyscigu po perfekcjonizm... Wieczna rywalizacja o piekniejszy i czystszy dom, zdolniejsze dziecko czy lepsza organizacje pracy... Serio?? Az tak sie nie lubimy?? Czy w zyciu chodzi tylko o to, zeby miec wykrochmalona i wyprasowana posciel?? Codziennie rosol i schabowego na obiad??  Swiat sie nie rozpadnie jesli czasem siadziemy i pomyslimy tylko o sobie. Zdrowy egoizm jeszcze nikogo nie zabil. Filizanka kawy i chwila z ksiazka, dluga kapiel i maseczka, czy butelka wina z przyjaciolka czasem wystarczy, zeby zlapac odpowiedni dystans. Przyjrzec sie uwazniej wlasnemu "JA", oczekiwaniom, potrzebom, pragnieniom.  Zlapac zdrowy balans, zamiast isc z zyciem ciagle na kompromis. W kobiecosci najwazniejsze jest polubic siebie i dac sie lubic...

 Moj seksapil zaczyna sie w mozgu... A wasz???




Z pozdrowieniami z malego domku nad jeziorem...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz