środa, 21 października 2015

Jesien w bezowym trenczu...

Za oknem jesien, niby srodek dnia, a jakby wieczor... Moglabym cala dobe, bez wyrzutow sumienia, spedzic w lozku. Jakas deprecha, ze czlowiekowi brak checi do zycia. Nie ma mowy o tworczym kreowaniu czegokolwiek, procz pojscia spac. Otulona szarym swetrem planuje kolejne kroki na nowej ziemi... Bo nic, absolutnie nic, nie idzie tak, jak powinno isc.  Jestem silna... moge wstrzymywac oddech... moge czuwac noce i dnie... moge sie ugryzc w jezyk i zmuszac do smiechu... Moge dzwigac ciezar calego swiata, jesli bedzie potrzeba... Ale... Ale jestem tylko czlowiekiem.  Miewam chwile slabosci, chwile zwatpienia i krwawie kiedy upadam... Jak dlugo mozna wytrzymac, kiedy w oczy ciagle wieje wiatr?? Jak dlugo mozna stawiac opor przeciwnosciom losu?? Ile jest w stanie przejsc czlowiek, kiedy na kazdym kroku, ktos rzuca mu klody pod nogi??? To jakby biec i wciaz uderzac glowa w mur... Zniose i wytrzymam wiele, ale chyba gdzies jest granica.
Kiedy kazdy dzien jest wyzwaniem, wazne jest,  zeby znalezc sobie cel i sile w sobie, zeby go zrealizowac. Zeby isc do przodu, za wszelka cene, nawet malenkimi kroczkami. Ktos madry kiedys powiedzial "Jesli nie mozesz latac to biegnij, jesli nie mozesz biec to idz, jesli nie mozesz isc to pelznij, cokolwiek robisz idz ciagle naprzod", i tego sie trzymam.
Szwedzki system jest znacznie bardziej skomplikowany niz angielski i ostatnio odnosze wrazenie, ze rowniez polski. Wszelkie formalnosci przeciagaja sie w czasie, urzednicy udzielaja sprzecznych informacji i odsylaja od urzedu do urzedu. Koniec koncow nikt nic nie wie i nie potrafi pomoc ani doradzic. Nie wiem czy to przepisy sie tak szybko zmieniaja, czy poprostu system jest tak zagmatwany, ze nawet urzednicy panstwowi go nie ogarniaja. No wiec tkwimy sobie w naszym malym zawieszeniu i czekamy, az cos sie wreszcie ruszy...
Nasza przeprowadzka nie byla totalnym spontanem, wszystko przemyslelismy i teoretycznie zaplanowalismy. Chcielismy cos w zyciu zmienic, wiec odlozylismy zapas funduszy i pozytywnej energii, ktore mialy nam starczyc na nowy start. Rzeczywistosc niestety zawsze weryfikuje nasze wyobrazenia, burzac wszystko co jest do zburzenia i uszczuplajac znacznie budzet finansowo-energetyczny. Los wystawia nas na ciezka probe, bo biorac pod uwage nawet najgorsze scenariusze, nie bylibysmy w stanie wszystkiego przewidziec. Chodzi przeciez o to, zeby nie poddawac sie latwo wszelkim przeciwnosciom, ale, zeby cokolwiek robiac dawac z siebie wszystko, bo moze gdzies tam na koncu drogi czeka na nas szczescie, o ktore warto bylo powalczyc... Zatem walczymy, z wiatrakami...

Brak mi ostatnio weny na tworzenie wymyslnych outfitow, cenie sobie bardziej wygode, wiec stawiam raczej na praktyczne i minimalistyczne zestawienia. Zreszta nie tylko ja, wiekszosc Szwedek ubiera sie bardziej praktycznie anizeli stylowo, a szwedzkie ulice modowo sa zdecydowanie odmienne od tych w Londynie. Kobiety czesto wygladaja jakby wlasnie szly albo wracaly z silowni, albo mialy pracowac w ogrodzie, legginsy, wygodne spodnie, trampki i adidasy to podstawa, do tego fryzura, jakby zrobiona od niechcenia i rower. Szalone. Troche na przekor. Genialne. I bardzo, ale to bardzo mi sie podoba :)
Z racji kiepskiej pogody, zimnego i mokrego wiatru, nie rozstaje sie  z plaszczem. Klasyczny trencz to wedlug znawcow podstawa garderoby i powinien sie znalezc w kazdej damskiej szafie. Moze jest w tym ziarno prawdy, moim zdaniem jest bardzo praktyczny i przede wszystkim wygodny, zasloni to, czego nie chcemy pokazywac i pasuje do wszystkiego. Moj jest bezowy, kupiony kilka lat temu w Primarku na jakiejs wyrzedazy za 25funtow. Wtedy sie zastanawialam, dzis wiem, ze byl to swietny zakup.


















Plaszcz - Primark
Spodnie - New Yorker
Top - Hollister
Sweter - Gina Tricot
Bluza - New Yorker
Buty - Topshop
Torebka - Primark
Bandana - New Yorker
Zegarek - Fossil


piątek, 9 października 2015

Co jeszcze mozna zgubic???

Nie wiem kiedy, ale minely nam juz 2 miesiace w Szwecji. Niby nic, a jednak... Chcialabym miec same dobre wiadomosci, jednak ciesze sie,że nie mam zlych. Co prawda wciaz czekam na decyzje Skatteverket w sprawie mojego personnumeru, ktos powie, ze dlugo, jednak niektorzy (a jest ich calkiem sporo) czekaja znacznie dluzej, to wiele spraw posunelo sie znacznie do przodu. Udalo nam sie zapisac do spoldzielni mieszkaniowej, co pozwolilo nam ustawic sie w kolejce po wlasne M. Z uwagi na bardzo duze zapotrzebowanie na mieszkania, kolejka moze trwac nawet kilka lat  haha :) Do tego czasu pozostaje nam wynajac cos na wlasna reke, a to tez wcale nie taka prosta sprawa, w kazdym razie w Malmo... Jak juz znajdywalismy interesujaca oferte, to wlasciciel nie pozwalal nam uzyc adresu ...hmm???? a jesli juz pozwalal to przeszkodzaly mu dzieci... hmm??? Udalo nam sie wreszcie znalezc cos, co spelnia wszystkie kryteria, trzymajcie kciuki, zeby wszystko poszlo zgodnie z planem...



Malmo to trzecie co do wielkosci miasto Szwecji, polozone na poludniu nad ciesnina Oresund. Polaczone mostem Oresund z Kopenhaga,  laczy Szwecje z Dania. Mozna tu spotkac ludzi z calego swiata, ich kulture i zwyczaje rowniez :)
Narazie wciaz jeszcze poznajemy okolice te blizsza i dalsza, ciezko powiedziec czy czujemy sie tu jak u siebie, ale staramy sie to zmienic...

















Najwyzszy budynek w Szwecji, symbol Malmo "Turning Torso", cala budowla przekreca sie w gore co 10 stopni. Niestety jest to budynek mieszkalny wiec nie ma tarasu widokowego dla szerokiej publicznosci i tylko mieszkancy moga sie cieszyc widokiem.


 Cos co uwielbiam w Szwecji, poza sciezkami rowerowymi sa jeszcze parkingi dla rowerow :)





Kiedy tylko mamy mozliwosc, tzn kiedy czas i pogoda nam na to pozwalaja, zabieramy dzieciaki i idziemy spacerowac. Za kazdym razem dochodzimy coraz dalej i poznajemy coraz wiecej. Szwecja klimatem bardzo przypomina Anglie, wiec jakos specjalnie nie szokuje nas ani chlod ani deszcz, przyzwyczailismy sie tez do naprzemiennych dni ze sloncem, deszczem i wiatrem... Z koncem lata pozegnalam wiec slodkie sukienki i wrocilam do stylu, ktory najbardziej do mnie pasuje, bo odzwierciedla temperament... Nic nie poradze, ze najswobodniej i najlepiej czuje sie w czyms wygodnym, praktycznym i pelnym luzu... Nie lubie ograniczac sie wiekiem, zasobnoscia portfela czy figura, badz jej brakiem... Taka juz jestem



Jakims dziwnym zbiegiem okolicznosci zginely mi wszystkie szale, czapki i rekawiczki...Byc moze zawieruszyly sie w trakcie przeprowadzki albo wyladowaly z reszta niechcianych rzeczy pod koszem na smieci na osiedlu w Luton... Nie wiem i byc moze lepiej, zebym nie wiedziala jakim cudem zniknely... Ale ich brak straszliwie mi doskwiera, dlatego musialam sie zaopatrzyc w jakies minimum szalikowe, bo bez tego tutaj ani rusz... W Szwecji trwa wlasnie sezonowa wyprzedaz, wiec stalam sie posiadaczka kilku uroczych i praktycznych okazow :) Poza szalikami w moje rece trafiy tez nowe jeansy i kilka oversize'owych swetrow, uwielbam wyprzedaze :)









Wygodne buty to podstawa udanego spaceru...


Kurtka - H&M
Spodnie - New Yorker
Sweter - GinaTricot
Top - Primark
Buty - Topshop
Szalik - Vila
Torba - Primark
Okulary - Primark