wtorek, 12 stycznia 2016

Ciasteczka szczescia...




Nie lubie narzekac, ale ostatnie dni, byc moze przez pogode, byc moze poziom hormonow, tesknote, a moze z miliona jeszcze innych powodow, byly wyjatkowo depresyjne dla calej naszej gromadki...
 Za oknem znowu szaro-buro, zima rozszalala sie nam na calego. Mroz coprawda na chwile odpuscil, ale sniegowa breja wymieszana z blotem i zachmurzonym niebem, tylko poglebia nastroj chlodu i nieprzystepnosci. Pogoda nie sprzyja dobremu samopoczuciu, totez wszyscy mielismy kiepskie nastroje, kazdemu czegos brakuje i chyba kazdy z nas mial inne oczekiwania. Mowi sie, ze wszedzie dobrze gdzie nas nie ma i jest w tym ziarno prawdy...
 Szwecja ma swoje plusy, ale ma tez cala mase minusow. Kojarzy mi sie ostatnio glownie z chlodem, nie tyle przez klimat, co przez ogarniajaca szaruge, depresje i ozieblosc ludzka. Szwedzi w przeciwienstwie do Anglikow nie lubia okazywac sympatii, nawet tej udawanej. Przywyklam i przyznam,  polubilam slowa "How are you?" na kazdym kroku i bardzo mi ich teraz brakuje. Nie ma usmiechnietych kasjerek, nikt nie pyta jak leci... Szwedzi chyba tez nie lubia rozmawiac z obcymi, ani  tymbardziej odpowiadac na usmiechy. W naszej okolicy brakuje rozrywek i to bardzo. Odnosze wrazenie, ze ludzie wolne dni wola spedzac glownie na zakupach w Centrum handlowym albo w Ikei. My natomiast wolimy spacerowac, albo odwiedzac ciekawe miejsca...







Brakuje mi swobody, ktorej  w Anglii nie docenialam bo byla tak oczywista... Nie moge na przyklad w sobotni wieczor wpasc na pomysl napicia sie wina, bo nigdzie go nie kupie. Systembolaget, jedyny sklep, ktory ma koncesje na sprzedaz alkoholu jest wtedy zamkniety... Musze sie przygotowac wczesniej i zaopatrzyc w alkohol na wszelki wypadek w tygodniu. Na szczescie zawsze bylam zapobiegawcza...
 Tym razem weekend zamiast na wycieczki poswiecilismy na dlugie rozmowy o zyciu, naszych oczekiwaniach wzgledem przyszlosci i  najblizszych planach. Dzieciaki poszalaly na sankach, nigdy wczesniej nie mialy okazji wytarzac sie w sniegu, bo w Anglii pada raczej rzadko, nawet jesli spadnie, to topnieje zanim ktokolwiek  zdazy pomyslec o zabawie...
Goraca czekolada i ciasteczka to cos, co zawsze poprawia nastroj i rozgrzewa czlowieka od srodka, a dzieciaki je uwielbiaja.  Dlatego postanowilam poprawic nam humor i zaszalalam robiac kruche ciasteczka. Zadna ze mnie perfekcyjna pani domu, ale od czasu do czasu lubie zaszalec w kuchni. Tym razem najwieksza frajde mialy dzieciaki, a zwlaszcza moj syn...



Kruche ciasteczka:

Kostka masla (200g)
200g cukru pudru(polecam dac mniej)
350g maki
1 jajko
1 zoltko
cukier waniliowy
odrobina soli

Mieszamy skladniki i zawiniete w folie spozywcza odkladamy do zamrazalnika na ok 30min.



schlodzone ciasto walkujemy i wykrawamy ciasteczka





Pieczemy ok 15min w 180stopniach...

Upieczone ciasteczka mozna  polac lukrem, posypac cukrem pudrem, albo jak ja, ozdobic czekolada. 






Ciasteczka wspaniale poprawiaja nastroj, dlatego dzis juz nam lepiej... To byl tylko chwilowy kryzys, oslabienie organizmu, spowodowane przemeczeniem i nadmiarem stresu i  emocji...
Pozdrawiamy serdecznie z naszego domku na koncu swiata :-) :-) :-) 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz