środa, 16 września 2015

Depresja w (za)duzym swetrze...

Chociaz wedlug kalendarza wciaz lato, to w mojej glowie juz jesien... Za oknem coraz czesciej szaro, buro i wietrznie, a to nie sprzyja kreatywnosci ( w kazdym razie mojej). Brak weny, pasji do czegokolwiek dodatkowo napedza uczucie depresji. Wiem doskonale, ze to przejsciowe, bo poczatki maja to do siebie, ze sa ciezke, jednak coraz trudniej wykrzesac mi jakies pozytywne emocje. Lista blogowych pomyslow wciaz czeka w kolejce na naplyw weny, a przede wszystkim checi do pracy... Przyjdzie dzien, ze nadrobie zaleglosci, w kazdym razie mam taka nadzieje. 
Dzis chce sie tylko wyzalic, wygadac, ponarzekac...  na brak roznych roznosci, a przede wszystkim wlasnego kata i nie chodzi tylko o wlasne M, ale chociaz maly kacik, gdzie moglabym sie zaszyc sama z ksiazka i kubkiem goracej kawy... Pocieszam sie, ze to tylko przejsciowe i wkrotce wroci dawna Izabela z zastrzykiem pozytywnej energii, dawka ciekawych newsow i porcja blogowych wpisow, ktore warto bedzie poczytac...
A tymczasem z naszego szwedzkiego swiata... Dzieciaki wreszcie poszly do szkoly, co mnie osobiscie cieszy najbardziej, moge wziac gleboki oddech i zabrac sie za poszukiwanie pracy. Pierwszy szkolny tydzien za nami, nie obylo sie oczywiscie bez lez (nie tylko moich), ale ogolne wrazenie bardzo pozytywne. Szwedzka szkola wyglada zupelnie inaczej niz angielska, wiec przed maluchami spore wyzwanie, zeby sie przestawic i przystosowac. Jednak juz im sie podoba, jesli oni beda zadowoleni to ja tymbardziej. Szwedzka przygoda staje sie coraz bardziej realna, mam nadzieje, ze wszyscy sie tu odnajdziemy i zbudujemy swoj nowy dom.





Wracajac do depresji... Tomasz probuje wszystkiego, zeby tylko poprawic mi humor, totez korzystajac ze slonecznej soboty zabral cala nasza ekipe na spacer, zeby lepiej poznac miasto i przy okazji pstryknac kilka fotek, bo przeciez nic mi nie sprawia takiej frajdy jak blogowanie ...phi ... wiec mam okazje napisac posta o za duzym swetrze... Swetrze, ktory wpadl mi w rece zupelnie przypadkiem, akurat w dzien szary i wietrzny, kiedy marzylam, zeby wejsc pod koldre, a najlepiej pod gruba pierzyne... Wisial w Myrornie, ktora mijam wracajac z codziennych zakupow i chyba na mnie czekal... piekny, gruby, welniany, krzyczal wez mnie, a bede Cie milowal i grzal w pochmurne dni... Co prawda jest na mnie za duzy, bo w rozmiarze L, ale to nie istotne, owijam sie w niego, kiedy chce posiedziec w kuchni z kubkiem goracej herbaty, albo wkladam, kiedy wychodze na miasto i od razu jest jakos przyjemniej bo miesci sie w nim cala moja depresja
























Sweter - River Island
Top - H&M
Spodnie - Primark
Botki - H&M
Torba - Primark
Zegarek - Fossil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz