piątek, 9 października 2015

Co jeszcze mozna zgubic???

Nie wiem kiedy, ale minely nam juz 2 miesiace w Szwecji. Niby nic, a jednak... Chcialabym miec same dobre wiadomosci, jednak ciesze sie,że nie mam zlych. Co prawda wciaz czekam na decyzje Skatteverket w sprawie mojego personnumeru, ktos powie, ze dlugo, jednak niektorzy (a jest ich calkiem sporo) czekaja znacznie dluzej, to wiele spraw posunelo sie znacznie do przodu. Udalo nam sie zapisac do spoldzielni mieszkaniowej, co pozwolilo nam ustawic sie w kolejce po wlasne M. Z uwagi na bardzo duze zapotrzebowanie na mieszkania, kolejka moze trwac nawet kilka lat  haha :) Do tego czasu pozostaje nam wynajac cos na wlasna reke, a to tez wcale nie taka prosta sprawa, w kazdym razie w Malmo... Jak juz znajdywalismy interesujaca oferte, to wlasciciel nie pozwalal nam uzyc adresu ...hmm???? a jesli juz pozwalal to przeszkodzaly mu dzieci... hmm??? Udalo nam sie wreszcie znalezc cos, co spelnia wszystkie kryteria, trzymajcie kciuki, zeby wszystko poszlo zgodnie z planem...



Malmo to trzecie co do wielkosci miasto Szwecji, polozone na poludniu nad ciesnina Oresund. Polaczone mostem Oresund z Kopenhaga,  laczy Szwecje z Dania. Mozna tu spotkac ludzi z calego swiata, ich kulture i zwyczaje rowniez :)
Narazie wciaz jeszcze poznajemy okolice te blizsza i dalsza, ciezko powiedziec czy czujemy sie tu jak u siebie, ale staramy sie to zmienic...

















Najwyzszy budynek w Szwecji, symbol Malmo "Turning Torso", cala budowla przekreca sie w gore co 10 stopni. Niestety jest to budynek mieszkalny wiec nie ma tarasu widokowego dla szerokiej publicznosci i tylko mieszkancy moga sie cieszyc widokiem.


 Cos co uwielbiam w Szwecji, poza sciezkami rowerowymi sa jeszcze parkingi dla rowerow :)





Kiedy tylko mamy mozliwosc, tzn kiedy czas i pogoda nam na to pozwalaja, zabieramy dzieciaki i idziemy spacerowac. Za kazdym razem dochodzimy coraz dalej i poznajemy coraz wiecej. Szwecja klimatem bardzo przypomina Anglie, wiec jakos specjalnie nie szokuje nas ani chlod ani deszcz, przyzwyczailismy sie tez do naprzemiennych dni ze sloncem, deszczem i wiatrem... Z koncem lata pozegnalam wiec slodkie sukienki i wrocilam do stylu, ktory najbardziej do mnie pasuje, bo odzwierciedla temperament... Nic nie poradze, ze najswobodniej i najlepiej czuje sie w czyms wygodnym, praktycznym i pelnym luzu... Nie lubie ograniczac sie wiekiem, zasobnoscia portfela czy figura, badz jej brakiem... Taka juz jestem



Jakims dziwnym zbiegiem okolicznosci zginely mi wszystkie szale, czapki i rekawiczki...Byc moze zawieruszyly sie w trakcie przeprowadzki albo wyladowaly z reszta niechcianych rzeczy pod koszem na smieci na osiedlu w Luton... Nie wiem i byc moze lepiej, zebym nie wiedziala jakim cudem zniknely... Ale ich brak straszliwie mi doskwiera, dlatego musialam sie zaopatrzyc w jakies minimum szalikowe, bo bez tego tutaj ani rusz... W Szwecji trwa wlasnie sezonowa wyprzedaz, wiec stalam sie posiadaczka kilku uroczych i praktycznych okazow :) Poza szalikami w moje rece trafiy tez nowe jeansy i kilka oversize'owych swetrow, uwielbam wyprzedaze :)









Wygodne buty to podstawa udanego spaceru...


Kurtka - H&M
Spodnie - New Yorker
Sweter - GinaTricot
Top - Primark
Buty - Topshop
Szalik - Vila
Torba - Primark
Okulary - Primark




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz